Ach, ten Heinrich! Cóż to była za przygoda. Drzewa w moim lesie to jego ostatnia książka, której wcześniej nie czytałam. Tym samym zamykam ten cykl (no, chyba że jeszcze go wydadzą – wszak dorobek ma solidny) i mogę się w końcu zdecydować czy ja go lubię, czy jednak nie. Każda jego książka szarpała moimi odczuciami co do tego autora i było jak na kolejce górskiej. Werdykt ostateczny? Lubię!
Poważany autor
Bernd Heinrich jest bardzo znanym profesorem biologii, który napisał mnóstwo książek zarówno o drzewach, jak i zwierzętach. I nie uwierzycie, każda jest o czymś innym! 😉 Wszystkie natomiast skupiają się wokół jego posiadłości w USA i bazują głównie na jego osobistych doświadczeniach. A jest o czym opowiadać, bo autor urodził się w 1940 roku. Wszystkie książki wydane u nas przez Wydawnictwo Czarne są jednymi z jego najpopularniejszych dzieł i wszystkie warto przeczytać.
…trochę się nie lubiliśmy
Zaczynając przygodę z książkami Heinricha, nie lubiłam jego książek. Po kolei pisałam, że są trudne, że ciężko przez nie przejść, że bywają brutalne. Autor faktycznie często opisuje praktyki, które z dzisiejszego punktu widzenia wydają się moralnie wątpliwe. Nie wiem, jaki ma dzisiaj stosunek do tego typu rzeczy, natomiast na pewno jego kariera w większej części przebiegała w czasie, kiedy takie czynności były normą. I niestety to trzeba przyjąć na klatę, jeśli chce się czytać jego książki. Najłagodniejsze są właśnie Drzewa w moim lesie, bo tutaj nie ma niczego strasznego i ewentualnie Zimowy świat.
Drzewa w moim lesie
Cudna ta książka. Po Heinrichu wiele mogłam się spodziewać, jednak książka o drzewach jest spokojnym hołdem dla jego lasu w Maine. Autor opisuje wszystko – od budowy drzew, przez ich biologię i ekologię, po inne organizmy korzystające z ich sąsiedztwa. Kompleksowy podręcznik w formie prozy!
Heinrich kocha swój las i to wyraźnie wybrzmiewa w jego narracji. Co ciekawe, opisuje też decyzje o wycince i sprzedaży drzew, a także planowanych zmianach gatunkowych na wybranych poletkach. Ten wątek był dla mnie niezmiernie interesujący, ponieważ autor kochający las zezwala na jego wycinkę i dokładnie ją uzasadnia. Nigdy nie patrzyłam na to z tej strony, ale wymiana gatunków jest bardzo ciekawa. Najbardziej w książce podobało mi się ostatnie kilka stron, na których autor opisuje gospodarowanie lasem od strony socjo-ekologicznej. Było wręcz poruszające.
Minusy?
Wyłapałam tylko ciekawy chochlik, mianowicie nazwisko znanego ekologa Edwarda O. Wilsona było przekręcone. W pierwszej części tekstu pojawił się Edmund. Za drugim razem było poprawnie. 😉
Niestety próg wejścia książki nie jest najniższy, ale tak jest ze wszystkimi dziełami Heinricha. Autor dość szczegółowo opisuje biologię, więc jakieś pojęcie o przyrodzie albo chociaż chęć akceptacji tych detali trzeba mieć. Poza tym osoby nastawione tylko na książkę o drzewach muszą się nastawić na liczne wstawki o zwierzętach.
Fajna książka o lesie
O lesie, a nie o konkretnych drzewach. Bo Heinrich opisuje cały las, jako ekosystem, czasem z jego pojedynczymi mieszkańcami. Warto ją przeczytać, bo jest naprawdę ciekawa. Otworzyła mi oczy na inne gospodarowanie lasem, niż to, które znam z naszego kraju.
Drzewa w moim lesie. Bernd Heinrich. 2018. Wydawnictwo Czarne. ISBN 9788380497191.
Dodaj komentarz