Marzysz o bujnym ogródku, działce przyjaznej przyrodzie? W takim razie Dżungla w ogrodzie jest dla Ciebie, bo na pewno wyniesiesz z niej coś dobrego!
Pełno zachwytów było nad tą książką i po dobrych opiniach kupiłam ją specjalnie, aby przekazać dalej działkowiczom w rodzinie. Nie podpasowała mi ona jednak do końca – jednych rzeczy było za dużo, a innych zabrakło. Książka jest ogólnie bardzo okej, a już na pewno jej tematyka jest bardzo ważna i ciekawa, jednak minimalnie się zawiodłam. Może to przez niedosyt?
Świetna tematyka
Lubię serię EKO wydawnictwa Marginesy. Książki są bardzo estetyczne, papier też jest odpowiednio dobrany. „Dżungla w ogrodzie” odstaje jednak wielkością od pozostałych książek z tej serii, które mam na półce. Nie wiem, czy coś zmieniali, ale takie mniejsze wydanie chyba bardziej mi się podoba. Nie jest to też wielka objętościowo książka, żeby robić z niej wielką księgę, ma raptem 320 stron. Okładka jest, moim zdaniem, śliczna. W środku nie ma zdjęć ani bibliografii, jest za to sporo przypisów. Na końcu mamy listę roślin wybranych przez autora, wartych posadzenia w swoim ogrodzie.
Wcześniej czytałam „Żądła rządzą” Goulson’a i książka bardzo mi się podobała. Autor jest biologiem i specjalistą od trzmieli, dlatego może tamta pozycja wydała mi się bardziej pasjonująca. Mam wrażenie, że tam autor bardziej cieszył się tematem. Tutaj, w „Dżungli w ogrodzie” miałam większe poczucie… obowiązku? Po tak pozytywnych opiniach spodziewałam się nieco lżejszej lektury, a tymczasem obok niezbyt licznych rad odnośnie pielęgnacji własnego skrawka ziemi (liczyłam na dużo więcej!), dostajemy smutne statystyki dotyczące m.in. szkodliwości pestycydów, stosowania torfu albo dramatycznego spadku populacji zapylaczy. Tak, to też jest bardzo ważne, jednak proporcja treści trochę mnie przytłoczyła. Przy takiej problematyce chciałabym więcej zachęty, a mniej bacika.
Aspekty prowadzenia działki, o których nie myślimy
Tematyka rozdziałów jest nieźle przemyślana, a każdy z nich poświęcony jest innemu aspektowi, a raczej mieszkańcowi naszych ogrodów. I tak mamy rozdział o skorkach, pszczołach, dżdżownicach, czy mrówkach. Jest też jeden poświęcony gatunkom inwazyjnym. Z jednej strony wskazana jest rzeczywista szkodliwość tych stworzeń, z drugiej autor namawia do strzelania i ich jedzenia (przykład: wiewiórka szara). Nie wszyscy chcą czytać o takich rzeczach, więc ostrzegam. Dave Goulson jest Brytyjczykiem i książka jest pisana pod Wielką Brytanię, gdzie jest trochę inne prawo, niż u nas. Nie przeszkadza to jednak w „przenoszeniu” treści na polskie realia, z wyjątkami jak wyżej.
Z dużych plusów, to bardzo podobało mi się poruszenie tematu odmian roślin, które nie są dobre dla owadów oraz roślin obcych. Autor pisze też ogólnie o roślinach kupowanych w centrach ogrodniczych oraz stosowanych przez nas podłożach do ich uprawy, to było całkiem ciekawe i przyznam, że chciałabym więcej takich treści. Na początku każdego rozdziału jest podany przepis na jakąś potrawę z wykorzystaniem specjałów z ogródka, jest też jeden wykorzystujący padlinę z drogi. Co kto lubi. W tłumaczeniu standardowo pojawił się robak/robale i może przymknęłabym na to oko, ale to książka głównie o owadach. Co prawda jest wytłumaczone, co to tak naprawdę jest robak, ale w książce popularnonaukowej jednak trzymałabym się poprawnych pojęć.
Nasza działka
Na naszej działce od kilku lat mamy kwietną łąkę, jest to wydzielone poletko o powierzchni kilku metrów kwadratowych, na którym wysiana została mieszanka roślin. Głównie rośnie tam koniczyna, wyka i inne rośliny motylkowe, uwielbiane przez trzmiele (a odwiedzają nas cztery gatunki). Poletko jest tylko regularnie koszone, nie wymaga żadnej pielęgnacji, a rośnie aż miło. Doskonale widać, jak gleba zatrzymuje wodę, w miejscu łąki roślinność nie jest przesuszona na wiór i pożółkła.
Po przeciwnej stronie łąki znajduje się rabata kwiatowa, jest tam mnóstwo różnych gatunków roślin. Uwielbiam szukać bezkręgowców korzystających z tego skrawka. Za płotem widać działkę sąsiada – króciutki trawnik niczym na polu golfowym… Aż przychodzi na myśl: „Ludzie, tu nikogo nie ma”…
Serdecznie polecam przeznaczenie choćby skrawka ziemi na takie dzikie kwiaty, serce rośnie przy obserwacji. Na balkonie w centrum miasta może z tym ciężko, ale moja mama ma w doniczkach pomidory i uwielbiam obserwować trzmiele przylatujące do kwiatów. Myślałam, że „Dżungla w ogrodzie” szczegółowo poruszy takie tematy, jednak było tego, jak na lekarstwo. To raczej książka o naturalnym ogrodnictwie, autor jest właścicielem sporego kawałka ziemi. Zabrakło mi praktycznego aspektu przeznaczonego też dla właścicieli balkonów czy nawet parapetów… Ogólnie uważam, że ta książka powinna być dwa razy grubsza. Można by tu tyle dołożyć!
Wartość wybrana
Delikatnie się rozczarowałam, jednak weźcie poprawkę, że ja straszliwie marudzę przy takich książkach. Większości osób pewnie by się spodobała, z resztą patrząc na opinie w sieci – tak właśnie jest. Nie jestem jednak pewna, czy poleciłabym ją osobom, które za bardzo nie interesują się przyrodą. Chciałam ją przekazać członkom rodziny, ale mam wątpliwości, czy zostałaby dobrze przyjęta. Niewiele w niej praktycznych rad, a sporo narzekania i straszenia, a także opisów biologii bezkręgowców. Dla mnie spoko, dla przeciętnego działkowicza – chyba średnio. Ogólnie rzecz biorąc, czytało się dobrze i całkiem szybko przeszłam przez lekturę (a może pomogło 5-godzinne opóźnienie PKP?), więc nie oceniam tej książki źle. Chyba po prostu osobisty target mi nie podszedł. Mimo mojego narzekania i tak polecam sięgnąć po nią wszystkim posiadaczom ogródka, bo tematyka jest bardzo istotna, a może wyciągniecie dla siebie coś użytecznego.
I żeby oddać jakoś bardziej miarodajnie ten opis, bo jak tak czytam, to wszystko to brzmi źle… Ten jeden raz będzie ocena – 7/10.
Dżungla w ogrodzie. O dzikiej przyrodzie wokół nas. Dave Goulson. 2022. Wydawnictwo Marginesy. ISBN 9788367157766
Dodaj komentarz