Przez ostatnie kilka lat pojawiło się mnóstwo książek poświęconych mechanice kwantowej, a ostatnimi czasy jest ich zatrzęsienie. Praktycznie za każdym razem, kiedy publikuję zapowiedzi, jest tam pozycja o kwantach. Fizyka kwantowa wiedzie prym popularności i zaczęłam się zastanawiać, skąd takie wzięcie tak trudnego tematu? A może to właśnie jego urok?
Podróż w nieznane
Mechanika kwantowa oferuje nieskończone możliwości – chyba przede wszystkim dla wyobraźni, bo wciąż jesteśmy w powijakach, jeśli chodzi o rozumienie tej miniaturowej części świata. Nie dziwi mnie, że każdy chce uszczknąć kawałek tej tajemnicy dla siebie i dowiedzieć się, co jest takiego niezwykłego w maleńkich cząsteczkach, których nawet nie widzimy. No bo jak to, cząstki kolapsują od patrzenia na nie i mogą być w wielu miejscach naraz? Magia!
Nie wiem jak u Was, ale do mnie kwanty przemawiają w sposób poniekąd duchowy. Właśnie ta tajemnica, to co nieznane – kim jesteśmy, dokąd zmierzamy? – to mnie kręci w mechanice kwantowej. Że tak mało wiadomo. Że jest jeszcze tak wiele do odkrycia. Dlatego tak lubię ten temat i wciąż sięgam po książki o tej tematyce.
Duchowe kwiatki
Naturalnie, nieznane i tajemnicze łączy się z duchowością. Powstało wiele teorii, chociażby ta niedawno opisywana w książce Kwanty zrobiły mi dzień o skwantowanej świadomości. Widzieliście w Empiku książki o kwantach w dziale o religii? Nie wspominając już o ruchach głoszących różne poglądy związane ze światem kwantów. Jednym z ciekawszych przykładów jest Edyta Górniak rozprawiająca o fizyce kwantowej w jednym z wywiadów dla plotkarskiego portalu.
A może jednak chodzi o boską cząstkę i to, skąd wszystko się wzięło? Na portalu Lubimy czytać po wpisaniu w wyszukiwarkę słowa „kwant” wychodzi 188 książek! I jasne, połowa to duchowe szarlataństwo, ale jest też mnóstwo merytorycznych pozycji.
Szpan na dzielni
Czytasz o kwantach? No, to musisz być naprawdę mądry! – pewnie kiedyś bym tak pomyślała, ale dzisiaj po lekturze kilku książek nie dam się na to nabrać. Mechanika kwantowa jest naprawdę skomplikowana i przeczytanie paru książek, zwłaszcza popularnonaukowych, nie czyni z nikogo specjalisty.
Mam wrażenie, że temat mocno kręci ludzi właśnie dlatego. Bo jest skomplikowany. Albo nikt go nie rozumie. No i można się pochwalić, że się coś czytało. Na serio, z iloma osobami rozmawialiście o kwantach? Ja chyba nigdy nie prowadziłam takiej rozmowy.
A może jednak chodzi o filmy? Doktor Strange w multiwersum obłędu, Ant-Man i Osa: Kwantomania, Tenet? A co powiecie na Oppenheimera? W filmie pojawiają się gwiazdy fizyki kwantowej, jak Niels Bohr czy Werner Heisenberg. Tu już można komuś zaimponować. Albo po prostu interesować się historią.
Fizyka kwantowa jest…?
Dla wszystkich, naprawdę. Jeśli lubisz jakiś temat, to o nim czytaj – proste. Niezależnie od szpanu i tego, czy to piętnasta książka o tym samym. Macie inne zdanie? Co Was kręci w kwantach? Podzielcie się w komentarzu!
Od siebie poza Kwanty zrobiły mi dzień, z książek poświęconych wyłącznie mechanice kwantowej mogę jeszcze polecić Co się dzieje w świecie kwantów oraz Kwantechizm 2.0.
Marta napisał
Dlaczego nie polecasz tej książki?
Dominika napisał
Bo jej nie czytałam. 😉 A tak poważnie, to autor mimo rzekomego bycia naukowcem – choć w sieci nie da się wyszukać, jaki uniwersytet skończył – nie ma żadnych publikacji naukowych. Jest też znany z pseudonaukowych wypowiedzi, a sam opis książki brzmi jak niczym niepotwierdzone dywagacje próbujące połączyć fizykę kwantową i religię. Jak na razie te dwie gałęzie naukowo łączą się tylko z nazwy, przez boską cząstkę. Autor wysnuwa dla mnie zbyt daleko idące wnioski, nie będąc po prostu wiarygodnym.
Dodatkowo „leczenie twego ciała” to dla mnie czerwona flaga, bo może być niesamowicie szkodliwe dla osób naprawdę chorych, które chwytają się alternatywnych metod leczenia. Kojarzy mi się to z biorezonansem; niestety jest wiele źródeł żerujących na chorych czy religijnych osobach, bo to one najczęściej dociekają i szukają, a wtedy łatwo paść ofiarą pseudonauki. Wszystkie informacje z takich książek można sprawdzić – czy ktoś to badał, recenzował, jaki typ czasopisma naukowego takie coś opublikował. Tego jednak w szkole nie uczą, a powinni, bo weryfikacja źródeł jest jedną z ważniejszych umiejętności w dzisiejszych czasach zalewu informacji.