Jest to zdecydowanie jedna z najdziwniejszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam. A nawet nie doczytałam jej do końca! Jak zwierzę kończę gdzieś za połową i nie mam ochoty na kontynuację – wolę przeczytać coś, z czego wyniosę więcej wartości. Czemu tak słabo?
Filozoficzne rozważania
Koncepcja Jak zwierzę to dosłowne wejście autora w perspektywę wybranych czterech gatunków zwierząt – borsuka, wydry, lisa i jerzyka. Pomysł może i jest ciekawy, ale wykonanie niezbyt przypadło mi do gustu. No i z tego co widziałam, innym czytelnikom również, bo książka jest bardzo kontrowersyjna. Oczywiście ma też dobre opinie, ale tych złych jest równie dużo, jeśli nie więcej.
I tak się zastanawiam, bo książka nie wydaje się być zła w sensie… sama nie wiem jakim; wartości merytorycznej raczej bym tutaj nie szukała, może bardziej filozofii i jakiejś duchowej podróży. O to, to.
Wcześniej sądziłem, że życie borsuka należałoby odmalować w barwach lasu. W kolorach, które sam miałbym nadzieję zobaczyć. Tymczasem spomiędzy nich przebijał też ciemniejszy odcień – kolor strachu. Można go dostrzec – w mojej wyobraźni jest to bladometaliczny błękit – na czubkach zjeżonego futra, kiedy borsuk przystaje na ścieżce między paprociami, wyczuwszy silny zapach człowieka, oraz wokół czubkach nadstawionych uszu, kiedy słyszy psa znajdującego się nieco bliżej niż typowy pies pilnujący obejścia.
Książka ma kilka ciekawych wątków i przemyśleń, jak chociażby to powyżej. Niestety nie jest to jej przeważająca część.
Dziwaczna treść
Autor pisze na swojej stronie, że jest chirurgiem weterynaryjnym i obecnie uczy prawa. Tak że ze zwierzętami coś tam robi, ale trudno wysnuć z tego konkretne wnioski. W książce opisuje to nieco bardziej, jako dziecięce zainteresowanie. Raczej nie traktowałabym tej pozycji jako lektury przyrodniczej, która wzbogaci Was wiedzą. Zaznaczyłam sobie trochę biologicznych baboli, natomiast nie będę ich jednak przytaczać, bo dla mnie to książka innego rodzaju.
Jak zwierzę jest bez cenzury. Nie pamiętam, kiedy ostatnio robiłam wielkie oczy ze zdziwienia podczas czytania, a przy tej książce zdarzało się to dość często. Królują wątki seksualne, fekalne i inne niezbyt dla mnie smaczne. Porusza też wątek depresji, który nie wydał mi się odpowiedni.
Eksperyment, ale niestety nie myślowy
To tak – autor próbuje żyć jak zwierzęta. To znaczy, że mieszka w norze pod ziemią ze swoim małym synkiem. Razem jedzą „robaki” i inne żyjątka (tutaj odsyłam do mojego wpisu o robakach). Więc rzeczywiście robią to, co wybrane gatunki. A tutaj wybrany cytat:
Zrobiłem mojemu potomstwu mały wykład na temat znakowania przez wydry terenu za pomocą odchodów, po czym wysłałem je w dolinę. „Wydalajcie”, rzekłem. (…)
Dzieci zaczęły wychodzić. Instynktownie naśladowały oznaczanie terenu przez wydrę europejską, wybierając te same odsłonięte, strategicznie położone kamienie, jakich użyłyby wydry. Jeżeli w okolicy nie było kamieni, tworzyły nawet, dokładnie tak jak omawiane zwierzęta, „zamki” – małe platformy z trawy lub piasku, na których pozostawiały swoje odchody niczym pierścionki zaręczynowe na aksamitnych poduszeczkach.
Kurtyna. I taka to jest książka. Przykłady można mnożyć.
Jak zwierzę – no rzeczywiście
Jak zwierzę to książka dziwna i nietuzinkowa, ale ma swoje momenty. Może być odpowiednia dla osób, które nie oczekują zbyt wiele od literatury przyrodniczej albo chcą trochę pofilozofować z autorem, ewentualnie podoba im się jego, powiedzmy, „zwierzęce” poczucie humoru. W innym przypadku raczej ją odradzam, dla mnie za bardzo odbiegała od rzeczywistości, a wartość merytoryczna była wątpliwa.
Jak zwierzę. Intymne zbliżenie z naturą. Charles Foster. 2017. Wydawnictwo Poznańskie. ISBN 9788379767694.
[Jeśli kupisz książkę z mojego polecenia, nie ponosisz dodatkowych kosztów, a ja dostaję prowizję ;)]
Dodaj komentarz