Nagminnie widzę, że w książkach nazwy łacińskie pisane są małą literą i bez kursywy. Wiecie, że zawsze o tym piszę i byłabym chora, gdybym nie wypunktowała tego jako błędu. O co tutaj chodzi – czy nikt w redakcji się nie zna na taksonomii, a może to dla spójnego wyglądu treści? Pojawia się więc pytanie tytułowe – jak poprawnie pisać nazwy łacińskie gatunków roślin i zwierząt w tekstach?

Skąd się wzięły nazwy łacińskie? Krótko o systemie binominalnym
Obecnie używany system nazewnictwa biologicznego zapoczątkował w XVIII wieku Karol Linneusz – szwedzki przyrodnik, który w dziele Systema Naturae uporządkował tzw. nomenklaturę binominalną (dwuczłonową). Zamiast opisowych nazw używanych wcześniej, każdy gatunek otrzymał nazwę składającą się z dwóch części: nazwy rodzaju (np. Homo) i epitetu gatunkowego (np. sapiens). Dzięki łacinie naukowcy z całego świata mogą jednoznacznie identyfikować gatunki, niezależnie od lokalnych nazw.
Nazwy te, choć naukowo uporządkowane, sprawiają trudności językowe wielu osobom. Bywają trudne, a ich zapis jest dla osób niezajmujących się nauką niejasny.
I ty, Słowniku, przeciw mnie?
Profesor Mirosław Bańko, językoznawca i leksykograf, w Słowniku Języka Polskiego na pytanie z 25.06.2003 roku odnośnie pisowni odpowiada tak:
Pisownia Homo sapiens jest zgodna z konwencją pisania łacińskich nazw systematycznych, np. Canis familiaris 'pies (domowy)’. Spotyka się ją w książkach z zakresu zoologii i botaniki oraz w encyklopediach. W innych tekstach piszemy homo sapiens – małymi literami.
Szok i niedowierzanie! Moja cała biologiczna dusza się buntuje. Przecież na studiach wpajali, że pierwszy człon, nazwę rodzaju – wielką literą, drugi – małą, i zawsze kursywą! Czemu to tak jest? Dlaczego książki popularnonaukowe miałyby stosować inne zasady, niż naukowe publikacje? Czemu język polski mnie tak oszukał? Odpowiem z punktu widzenia biologa.

Czy nazwy roślin lub zwierząt piszemy wielką literą?
Z zasady nazwy taksonomiczne piszemy kursywą i wielką literą, tzn. nazwa rodzajowa (czyli ta pierwsza) wielką, a gatunkowa (drugi człon) małą. Przykładowo, pewien gatunek osy z Australii nosi nazwę Aha ha, zaś chrząszcz z rodzaju Agra nazywa się Agra cadabra. Tak, w tekście przywołuję tylko prawdziwe nazwy.
I uwaga, bo to pułapka! Nie wszystkie nazwy łacińskie piszemy kursywą. Zasada tyczy się tylko niższych taksonów, czyli gatunków i rodzajów. Zatem w przypadku ćmy La cucaracha z rodzaju La (notabene nazwanej przez polskiego entomologa z poczuciem humoru), nazwę rodziny zapiszemy już normalnie: Crambidae. Spójrzmy na ten skrócony przykład dudka:
- Domena: eukarionty Eukaryota
- Królestwo: zwierzęta Animalia
- Typ: strunowce Chordata
- Podtyp: kręgowce Vertebrata
- Gromada: ptaki Aves
- Rząd: dzioborożcowe Bucerotiformes
- Rodzina: dudki Upupidae
- Rodzaj: Upupa – wielką literą i kursywą
- Gatunek: dudek Upupa epops – nazwa rodzajowa wielką literą, gatunkowa małą, kursywa
Wiecie, że istnieje Międzynarodowy kodeks nomenklatury zoologicznej? A także Międzynarodowy kodeks nomenklatury botanicznej, a nawet bakterii i tak dalej. To wszystko można sprawdzić!
Dlaczego poprawna pisownia nazw taksonomicznych jest ważna?
Naprawdę rozumiem, że można tego nie wiedzieć. Sama nie pamiętam, czy wiedziałam to przed studiowaniem biologii. Jednak istotnym faktem jest to, że błędy te są utrwalane w książkach popularnonaukowych, które z zasady mają edukować i w tej kwestii powinny być bezbłędne!
Regularnie czytam książki przyrodnicze (nie wiem, chyba to widać) i niepoprawną pisownię widuję często. Błędny zapis łaciny ma wiele konsekwencji:
- psuje odbiór książki, nawet jeśli merytorycznie jest dobra,
- spadek zaufania do tytułu (choć to raczej nie wina autora),
- wrażenie braku kompetencji autora/wydawcy,
- zniechęcenie do książki,
Ile razy byłam podekscytowana jakąś książką, a po pięciu minutach przewracałam oczami? Jeszcze do tego niech pojawią się nieśmiertelne robaki w złym kontekście (pisałam o nich tutaj) i katastrofa gotowa!

Kto odpowiada za błędy w pisowni nazw łacińskich w książkach?
Czy zapis łaciny zależy od oryginału? Od korekty? A może tłumaczka napisze poprawnie, a to redaktor zmieni formatowanie tekstu i mamy efekt motyla? Muszę się bardziej zainteresować procesem wydawniczym, bo ciągle zwalam winę na redaktorów…
Tak czy siak, da się tego uniknąć. Wystarczy znać podstawowe zasady na najwyższym szczeblu procesu wydawania książki (aha, czyli jednak korektor! Przepraszam redaktorów i redaktorki), żeby uchronić książkę od katastrofy. Wciąż jest to bardzo wiele osób, które musiałyby to wszystko wiedzieć. Sposób? Korekta merytoryczna.
Korekta merytoryczna zazwyczaj zatrudnia specjalistę w danej dziedzinie, żeby poprawił branżowe babole. To jest taki etap, gdzie korektor może powiedzieć „hej, to się pisze inaczej!”. Niestety wiele książek nie posiada korekty merytorycznej, a jeśli jest, to rzadko się o niej wspomina. Czyżby cięcie kosztów? Kolejny szok.
Błędy w książkach
Mam taką myśl, że niepoprawna pisownia przeszkadza tylko tym, którzy o niej wiedzą. Tak samo jest ze wspomnianymi wcześniej robakami. To taka czerwona tabletka z Matrixa, po której spożyciu nic nie jest takie, jak było. Błędy nikogo nie krzywdzą, ale pozostawiają po sobie niesmak – a po co to komu? Będę więc nadal prowadzić swoją łacińską krucjatę, by czytało się nam, czytelniczkom i czytelnikom, po prostu lepiej.
A gdyby czytały mnie osoby z wydawnictw – wiecie, że jest ciekawa książka o nazwach gatunków? Może mogłaby być też w Polsce? 😊
Odnośniki:
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/homo-sapiens;4011.html To główny powód tego wpisu – byłam przekonana, że mała litera jest niedopuszczalna!
https://profesorskiegadanie.blogspot.com/2020/05/homo-sapiens-czy-homo-sapiens-o-bedach.html A na tego bloga dotarłam, szukając ów problemu. Wpis skupia się na podobnym przypadku Homo sapiens.
Jestem biolożką z doktoratem w dziedzinie nauk przyrodniczych. Na blogu Naukowa Dżungla dzielę się recenzjami książek i filmów popularnonaukowych oraz refleksjami o świecie przyrody. W swoich wpisach staram się łączyć wiedzę naukową z pasją do natury.

Dodaj komentarz