Nagminnie widzę, że w książkach nazwy łacińskie pisane są małą literą i bez kursywy. Wiecie, że zawsze o tym piszę i byłabym chora, gdybym nie wypunktowała tego jako błędu. O co tutaj chodzi – czy nikt w redakcji się nie zna na taksonomii, a może to dla spójnego wyglądu treści? Pojawia się więc pytanie tytułowe – jak poprawnie pisać nazwy łacińskie w tekstach?
I ty, Słowniku, przeciw mnie?
Profesor Mirosław Bańko, językoznawca i leksykograf, w Słowniku Języka Polskiego na pytanie z 25.06.2003 roku odnośnie pisowni odpowiada tak:
Pisownia Homo sapiens jest zgodna z konwencją pisania łacińskich nazw systematycznych, np. Canis familiaris 'pies (domowy)’. Spotyka się ją w książkach z zakresu zoologii i botaniki oraz w encyklopediach. W innych tekstach piszemy homo sapiens – małymi literami.
Szok i niedowierzanie! Moja cała biologiczna dusza się buntuje – przecież na studiach wpajali, że trzeba wielką i kursywą! Czemu to tak jest? Dlaczego książki popularnonaukowe miałyby stosować inne zasady, niż naukowe publikacje?
Jak pisać nazwy łacińskie w tekstach?
Z zasady nazwy taksonomiczne piszemy kursywą i wielką literą, tzn. nazwa rodzajowa wielką, a gatunkowa małą. Przykładowo, pewien gatunek osy z Australii nosi nazwę Aha ha, zaś chrząszcz z rodzaju Agra nazywa się Agra cadabra. Tak, w tekście przywołuję tylko prawdziwe nazwy.
I uwaga, bo to pułapka! Nie wszystkie nazwy łacińskie piszemy kursywą. Zasada tyczy się tylko niższych taksonów, czyli gatunków i rodzajów. Zatem w przypadku ćmy La cucaracha z rodzaju La (notabene nazwanej przez polskiego entomologa z poczuciem humoru), nazwę rodziny zapiszemy już normalnie: Crambidae. Spójrzmy na ten skrócony przykład dudka:
- Domena: eukarionty Eukaryota
- Królestwo: zwierzęta Animalia
- Typ: strunowce Chordata
- Podtyp: kręgowce Vertebrata
- Gromada: ptaki Aves
- Rząd: dzioborożcowe Bucerotiformes
- Rodzina: dudki Upupidae
- Rodzaj: Upupa
- Gatunek: dudek Upupa epops
Wiecie, że istnieje Międzynarodowy kodeks nomenklatury zoologicznej? A także Międzynarodowy kodeks nomenklatury botanicznej, a nawet bakterii i tak dalej. To wszystko można sprawdzić!
Sfrustrowani czytelnicy
Naprawdę rozumiem, że można tego nie wiedzieć. Sama nie pamiętam, czy wiedziałam to przed studiowaniem biologii. Jednak istotnym faktem jest to, że błędy te są utrwalane w książkach popularnonaukowych, które z zasady mają edukować i w tej kwestii powinny być bezbłędne!
Regularnie czytam książki przyrodnicze (nie wiem, chyba to widać) i niepoprawną pisownię widuję często. Błędny zapis łaciny ma wiele konsekwencji:
- spadek zaufania do tytułu (choć to raczej nie wina autora),
- zniechęcenie do książki,
- negatywna opinia o tytule, choćby w social mediach.
Ile razy byłam podekscytowana jakąś książką, a po pięciu minutach przewracałam oczami? Jeszcze do tego niech pojawią się nieśmiertelne robaki w złym kontekście (pisałam o nich tutaj) i katastrofa gotowa!
Proces wydawniczy
Czy zapis łaciny zależy od oryginału? Od korekty? A może tłumaczka napisze poprawnie, a to redaktor zmieni formatowanie tekstu i mamy efekt motyla? Muszę się bardziej zainteresować procesem wydawniczym, bo ciągle zwalam winę na redaktorów…
Tak czy siak, da się tego uniknąć. Wystarczy znać podstawowe zasady na najwyższym szczeblu procesu wydawania książki (aha, czyli jednak korektor! Przepraszam redaktorów i redaktorki), żeby uchronić książkę od katastrofy. Wciąż jest to bardzo wiele osób, które musiałyby to wszystko wiedzieć. Sposób? Korekta merytoryczna.
Korekta merytoryczna zazwyczaj zatrudnia specjalistę w danej dziedzinie, żeby poprawił branżowe babole. To jest taki etap, gdzie korektor może powiedzieć „hej, to się pisze inaczej!”. Niestety wiele książek nie posiada korekty merytorycznej, a jeśli jest, to rzadko się o niej wspomina. Czyżby cięcie kosztów? Kolejny szok.
Błędy w książkach
Mam taką myśl, że niepoprawna pisownia przeszkadza tylko tym, którzy o niej wiedzą. Tak samo jest ze wspomnianymi wcześniej robakami. To taka czerwona tabletka z Matrixa, po której spożyciu nic nie jest takie, jak było. Błędy nikogo nie krzywdzą, ale pozostawiają po sobie niesmak – a po co to komu? Będę więc nadal prowadzić swoją łacińską krucjatę, by czytało się nam, czytelniczkom i czytelnikom, po prostu lepiej.
A gdyby czytały mnie osoby z wydawnictw – wiecie, że jest ciekawa książka o nazwach gatunków? Może mogłaby być też w Polsce? 😊
Odnośniki:
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/homo-sapiens;4011.html To główny powód tego wpisu – byłam przekonana, że mała litera jest niedopuszczalna!
https://profesorskiegadanie.blogspot.com/2020/05/homo-sapiens-czy-homo-sapiens-o-bedach.html A na tego bloga dotarłam, szukając ów problemu. Wpis skupia się na podobnym przypadku Homo sapiens.
Dodaj komentarz