Wybrałam się do kina na Serce dębu. Jest to piękny obraz przyrody, skupiający się na życiu jednego drzewa i jego mieszkańców. Bajkowe ujęcia i pełne napięć sceny pozwalają na zanurzenie się w historii zwierząt, a także zapomnienie o zatłoczonym mieście. Gdybym miała opisać film jednym słowem, byłby to… relaks.
Drastycznych scen nie ma, zachęcam więc wszystkich do wybrania się do kina.
Dobre odwzorowanie świata przyrody
Akcja filmu dzieje się przy ponad 200-letnim dębie szypułkowym. Przez 80 minut trwania pokazu przekonujemy się, jak wygląda cały rok wokół tego drzewa. Szybko poznajemy okolicznych mieszkańców, którzy korzystają z dobrodziejstw, jakie zapewnia drzewo; wchodzimy do gniazd czy zaglądamy pod korzenie dębu. Lato jest trudne, jesień pracowita, zima surowa, a wiosna to… życie. Ujęcia robią potężne wrażenie i są zrobione tak, żeby jak najlepiej przedstawić trudy, z jakimi każde zwierzę się zmaga. Mnie trudno było nie kibicować rodzinie myszy czy sympatycznej wiewiórce.
W filmie nie ma lektora, nie ma napisów, po prostu oglądamy zwierzęta i dąb. Wbrew pozorom, nie jest to wcale nudne. Duże brawa za magiczne ujęcia, które wiele dodają bohaterom. Film był kręcony we Francji, na ekranie widzimy więc gatunki, które występują także w Polsce. Jest to świetna możliwość zobaczenia „naszych” zwierząt w intymnej sytuacji, w ich prywatnym życiu, kiedy obok nie ma człowieka, na którego muszą uważać. Pięknie. W napisach końcowych są przedstawieni wszyscy „aktorzy”, więc nie trzeba się głowić, jaki gatunek widzieliśmy na ekranie.
Jeśli chodzi o granie na emocjach i uosabianie zwierząt… Jak to w filmie, montaż jest tak zrobiony, żeby widz trochę zżył się z bohaterami i jednak coś poczuł, zagorzałym przeciwnikom uczuć u zwierząt to raczej się nie spodoba. Kamera często pokazuje widok z perspektywy na przykład myszy: tutaj się wzdrygnie, tu ciekawsko spojrzy. Co niektórzy mogą mieć wrażenie bycia oszukanym przez owe „uczucia”, ale czy to oznacza, że zwierzęta patrzące na świat w ten sposób niczego nie czują? Ja nie wiem, trzeba by ich zapytać. 😉
Zwiastun możecie zobaczyć tutaj:
Rytmiczne widowisko
Serce dębu to bardzo ładny film. Może nie bez wad, ale ładny.
Przede wszystkim jest to jedno wielkie dźwiękowe ASMR – podczas filmu cały czas słyszymy szelest liści, drapanie kory, tupot łapek i tym podobne. Miks jest bardzo dobry, wszystkie te dźwięki są uwydatnione, a przy dobrym nagłośnieniu – wręcz potężne.
Odnośnie muzyki… Co kto lubi. Autorskie utwory mi się podobały, muzyka jest idealnie skomponowana pod spadające żołędzie czy piski myszy. Coraz częściej spotykam ten rytmiczny zabieg w filmach, tutaj to bardzo pasowało. Za to nie przypadły mi do gustu kawałki z wokalem, w filmie pojawia się Sway Deana Martina (jak w trailerze), czy aria z Rinaldo. Na szczęście nie ma tego dużo. Taka muzyka trochę nakierowuje widza na to, co ma myśleć, a moim zdaniem jest to zbędne w takim filmie, który przecież jest po prostu pięknym, nieprzekłamanym obrazem.
Film bardzo przypominał mi cudny Makrokosmos (2001) i okazało się, że Serce dębu robił reżyser, który wcześniej brał udział w kręceniu zdjęć do tego filmu. Jeśli znacie Makrokosmos lub Mikrokosmos, to Serce dębu jest kręcone w podobnym duchu i powinno się Wam spodobać. Ja bawiłam się świetnie.
Serce dębu jest dla wszystkich
Myślę, że warto wybrać się na film. Jest to po prostu piękny obraz, gdzie nikt nie straszy globalnym ociepleniem, ani nie przychodzą pilarze, żeby ciąć drzewa. Bardzo przyjemna produkcja, która pokazuje przyrodę taką, jaka jest. Przy pomocy ciekawych ujęć mówi sama za siebie i to chyba jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
Serce dębu Le Chêne (2022), premiera: 07.10.2022
Film można zobaczyć w kinach w całej Polsce, polecam szczególnie mniejsze, lokalne placówki.
Plakat pochodzi od wydawcy.
Dodaj komentarz