Miałam wybrać się do kina, ale jakoś tak mi się w życiu ułożyło, że obejrzałam ten film dopiero na Netflix. W zasadzie może to nawet lepiej, bo mogłam sobie na bieżąco notować przemyślenia i koszmarki sztuki filmowej. Nie to, że „Simona Kossak” jest złym filmem; po prostu coś tutaj nie zagrało. Ja nie mam pojęcia o robieniu filmów i ograniczeniach z tym związanych, ale kilku rzeczy mogli widzom oszczędzić.

Aktorsko bardzo fajnie – tego się nigdy nie czepiam, bo koneserką sztuki filmowej nie jestem. To raczej w kwestii scenariusza, czy „efektów specjalnych” (albo jak tam się nazywa dodawanie sarenek i świecących listków) mogę coś zakomunikować. I gdyby ktoś się nie spodziewał, to „Simona Kossak” wygląda w produkcji dość nowocześnie. 😉
Biologicznie
Co tu się zadziało! Pierwsza rzecz, jaka mi się rzuciła w oczy to ujęcie na jelenie przy zapędzaniu saren do zagrody. Jest dość krótkie, ale idzie zauważyć różnicę. Kolejna rzecz, gdzieś w scenach końcowych, gdzie Simona trzyma niby małą sarnę na rękach. Co to jest, to ja nie wiem, ale koło sarny raczej nie stało. I żeby nie było, ja to rozumiem – małe sarny powinny być przy matkach, a nie na rękach aktorek. Po prostu zastanawiam się, co to faktycznie było.
Dalej mała świnka w roli dzika, to akurat było całkiem zabawne i urocze. Ogólnie podoba mi się zastępowanie dzikich zwierząt udomowionymi odpowiednikami lub ewentualnie CGI, o wiele bardziej wolę to, niż tzw. zwierzęcych aktorów i dzikie zwierzęta hodowane specjalnie do występów. Wiadomo – wygląda to lepiej, ale etycznie mi się gryzie.
Wilki atakujące Simonę w lesie; tutaj aż nie chce mi się wierzyć, że tak było (nie pamiętam tego z biografii), nie mówiąc już o robieniu fatalnego PR-u wilkom tym ujęciem. Te ssaki dzisiaj zupełnie tego nie potrzebują i to akurat było słabe. Bez strachu przed człowiekiem w dzisiejszych czasach są osobniki chore lub nauczone takich zachowań…
Kolorowa historia
Sporo rzeczy przedstawionych w filmie pamiętam z książki („Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak” autorstwa Anny Kamińskiej – pisałam o niej tutaj), ale części zupełnie nie. I tak się zastanawiam, w jakim stopniu ubarwili tę historię do filmu.
Na pewno dziwaczne wydały mi się ujęcia z lokalną wiedźmą, drzewem mocy i świecącymi listkami (?) w powietrzu. Było też dużo ujęć typowo filmowych, choć mocno nierealnych w prawdziwym świecie, jak np. te sarny, które od razu dawały do siebie podchodzić, czy jelenie bez strachu przed człowiekiem.
Źli leśnicy i Kossakowie
Tutaj chyba najwierniej odwzorowano całą historię, tzn. trudną relację Simony z matką i siostrą oraz batalię przeciw leśnikom. Ogólnie film ma całkiem niezły wydźwięk – jeżeli pominąć wcześniej wymienione przeze mnie elementy i kosztem życia prywatnego (np. zbędnych ujęć erotycznych) dorzucić trochę więcej spraw zawodowych to byłoby bardzo fajnie.
Simona Kossak
Czy film polecam? Trudno powiedzieć. 😉 Jeżeli interesuje Was ta postać, to bardziej polecam książkę i film ewentualnie potraktować jako ciekawostkę. Jeśli natomiast nie jesteście aż tak bardzo zainteresowani osobą Simony Kossak, to można obejrzeć film, ale polecam oglądać go z przymrużeniem oka.
Dodaj komentarz