Jak tylko zobaczyłam zapowiedź, wiedziałam, że przeczytam ten tytuł. Zmiany klimatu to jedno z moich ulubionych zagadnień w książkach. Raczej jestem mocno krytyczna, jeśli to zjawisko nie jest dobrze przedstawione. Czy książka Świat, który nadchodzi sprostała moim oczekiwaniom? No cóż, dawno się tak nie wkurzyłam podczas czytania…
Dziennikarze książki piszą
Benjamin von Brackel jest niemieckim dziennikarzem, który zajmuje się szeroko pojętą tematyką środowiskową. Raczej podobają mi się książki popularnonaukowe pisane przez dziennikarzy (jak np. fantastyczne Rozmowy zwierząt czy Recepta na lepszy klimat), bo zazwyczaj przekazują rzetelnie informacje i mają naprawdę dobry styl. Podczas tej lektury targały mną różne emocje.
Książka jest dobrze napisana, bardziej w stylu reportażu. Autor opisuje przykłady wędrówek organizmów i rozmawia z naukowcami, którzy je badają.
Świat, który nadchodzi
Czytając tę książkę widać, że skala zmian klimatycznych jest olbrzymia. W drogę wyruszyło już bardzo wiele gatunków, nie tylko zwierząt, ale i roślin. Widzimy to i my w Polsce, na przykład w przypadku modliszki. Książka jest dość dołująca, ale otwiera oczy na skalę zjawiska. Sama śledzę to, co się dzieje w nauce, jednak mając zebrane tak wiele badań w jednej książce, nawet dla mnie jest to przytłaczająca perspektywa.
Niektóre fragmenty trudno się czytało, bo zmiany klimatu dotykają nie tylko zwierzęta, ale też ludzi. Dużym problemem w książce są nacje utrzymujące się z polowań na konkretne gatunki, które już zmieniły trasy swoich wędrówek czy zasięgi występowania. Szczególnie ciężko było mi czytać o polowaniach na wieloryby, ale dostrzegam ten zaśniedziały aspekt kulturowy.
Czas się dostosować
Innym kontrowersyjnym zagadnieniem jest traktowanie gatunków zmieniających swoje zasięgi występowania w odpowiedzi na zmiany klimatu jako najeźdźców i tępienie ich. Przyznam szczerze, że wcześniej nie zastanawiałam się nad tym szerzej, jednak ten problem widać nawet u nas w przypadku szakala złocistego, który swego czasu wywołał panikę w mediach.
Wszystko to wyjaśnia, dlaczego państwa nie zajmują jednomyślnego stanowiska, ani nawet nie uznają istnienia tego zjawiska, i dlaczego zamiast zająć się tą kwestią wspólnie, reagują na te migracje bez porozumienia z innymi krajami. Za każdym razem jest inaczej – w zależności od tego, czy imigrujący gatunek przynosi korzyści, czy jest przez nie uznawany za zagrożony, czy szkodzi rodzimym ekosystemom, czy jest po prostu ledwo zauważalny, poddaje się go ochronie, prześladuje lub ignoruje.
Tyrada sprzeciwu
To teraz coś, co mnie oburzyło. Jak można napisać książkę o zmianach klimatu, wędrówce gatunków i ratowaniu planety i nie wspomnieć o tym, że jedną z największych przyczyn tego problemu jest nadmierna konsumpcja mięsa oraz wylesianie pod uprawy żywności dla zwierząt? Autor wspomina o tym w jednym (!) zdaniu, jednocześnie podkreślając, że podczas spotkań z naukowcami, z którymi rozmawiał, jadł kanapkę z kurczakiem, albo indykiem…
Zagadnienie wylesiania i wypalania jest w książce wielokrotnie poruszane, ale nigdy nie jest podana bezpośrednia przyczyna tego działania. Autor nie nawołuje do zmiany swoich nawyków żywieniowych (tylko w tym jedynym zdaniu), ale do sadzenia lasów. Pisze też o odsysaniu dwutlenku węgla z atmosfery… Jest to dla mnie absolutnie niezrozumiałe i wręcz nielogiczne, bo przecież to wybory konsumentów kształtują produkcję. Czy to strach przed negatywnym odbiorem książki, bo większość osób zjada zwierzęta? Wstyd, napisać taką książkę i nie poruszyć tak oczywistego problemu, chociaż w jednym akapicie. Co to za wybiórczość?
Dobra książka, ale…
Podsumowując, treść jest naprawdę wartościowa, bo dogłębnie porusza tematykę migracji klimatycznych. Natomiast wielką wadą książki jest nieprzedstawienie wszystkich aspektów i przyczyn tego zjawiska. To mogła być świetna książka…
Świat, który nadchodzi. Jak wielka wędrówka przyrody wpływa na nasze życie. Benjamin von Brackel. 2024. Copernicus Center Press. ISBN 9788378867654.
Dodaj komentarz